asadd |
aaa4
|
-Luisa powiedziala, ze ulaskawienie zawdzieczam w duzej mierze jemu.
-Istotnie. Potrzebuje dobrej prasy, a ty byles cena, jaka musial zaplacic. -No tak. A jak...jak sie miewa Frenin? -Dobrze. Jest w Solariy. - Jako korespondent? -Mieszka tam. -W Solariy? Co tam sie dzieje? -Jak zawsze. Studenci, targi bydla, wszyscy w lozkach przed dziewiata. Jest dostawca zboza. Slyszalem, ze niezle mu sie wiedzie. Wyjechal z Krasnoy w kilka tygodni po tym, jak sie dowiedzielismy, ze cie aresztowano. - Itale nadal nic nie rozumial. - Stchorzyl - powiedzial lagodnie Brelavay. Brelavay, Frenin i Itale byli przyjaciolmi na dlugo przedtem, nim zaczeli myslec o przyjezdzie do stolicy, i to wlasnie Frenin ich tu sprowadzil, Frenin, ktory dawno temu powiedzial w zalanym slonecznym blaskiem parku, nad blekitna Molsena: - Mysle o Krasnoy... Dla Brelavaya byla to prawie zapomniana juz przykrosc, dla Itale cios. Nie potrafil pozbyc sie przekonania, ze cierpienie, kapitulacja przed zlem, chociaz w zaden sposob nie mogl tego uniknac, uczynily z niego przyczyne zla. To przez niego Frenin zrezygnowal. Siedzial w milczeniu przez chwile swiadomie i z bolem przyjmujac te odpowiedzialnosc, a potem zwazyl w rece pekniety kalamarz, ktory stal na stole, i w koncu sie odezwal: -Tomas, czy... czy wiesz cokolwiek o Isaberze? -Nie ma po nim zadnego sladu. Nic. Od poczatku konsekwentnie zaprzeczali, ze byl u sw. Lazarza, i twierdzili, ze zostal zwolniony z nakazem opuszczenia prowincji. Poza tym nie wiemy nic. Zyl w wiezieniu dwa lata ze swiadomoscia smierci chlopaka. Dopiero kiedy odebrano mu nadzieje, poznal, ile jej skrycie zywil, ze kiedy wyjdzie, odkryje, iz to byl blad, okrutny zart, jego wlasny koszmar, a Isaber zyje. Czul sie odpowiedzialny za jego smierc. Brelavay o nic go nie pytal, widzac, ze jest strapiony, i zakladajac, ze wie nawet mniej od nich o losach chlopaka. Sangiusto wstal, przeciagnal sie i powiedzial po angielsku: -"Ku swiezym polom i nowym pastwiskom..." Nic nie jadlem. -Chodzcie, powiedzialem Givanowi, ze spotkam sie z nim o pierwszej w Illyrice - rzekl Brelavay z ulga zmieniajac pechowy temat. Givan Karantay sie nie zmienil. Byl ciemny i cieply, niczym przysypany popiolem zar. Siedzieli dwie godziny rozmawiajac przy kawie. Podeszlo do nich kilku mlodziencow proszac o przedstawienie ich panu Sorde. Itale uscisnal im rece i nie wdawal sie w dlugie rozmowy. Odeszli pokornie. -Jestes ich bohaterem, ich Valtura, moj drogi - rzekl Karantay. -Boze bron! -Rzeczywiscie Boze bron - powiedzial Brelavay. - Valtura nie zyje. Zmarl w Spielbergu w dwudziestym osmym. -Gdzie teraz jest Silvio Pellico, ktory znal Byrona - powiedzial swoim spokojnym glosem Sangiusto. - W wiezieniu Spielberg musi byc dobre towarzystwo. - Teraz Itale juz wiedzial, dlaczego Sangiusto patrzy na niego, jakby miedzy nimi istniala jakas wiez. Otoz istniala. Sangiusto spedzil jako wiezien polityczny trzy lata w wiezieniu Piombi w Wenecji. Brelavay, Karantay, inni mlodzi chcieli sie czegos dowiedziec o jego odsiadce, lecz nie smieli pytac. Sangiusto nie chcial sie dowiedziec, nie musial pytac. Ten cudzoziemiec i wygnaniec byl krajanem Itale. Czasami zdarzaly sie sprzeczki na temat Stefana Oragona i podczas jednej z nich Sangiusto powiedzial: -Ale on jest zawodowcem, prawda? A wy jestescie amatorami, ja tez. Zamachy stanu sa przeprowadzane [link widoczny dla zalogowanych] przez zawodowcow. Oni zwyciezaja. Amatorzy robia rewolucje. -I ponosza kleski? - spytal Brelavay. -Oczywiscie! |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
asadd |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.