aaa4 |
Wysłany: Pią 15:26, 06 Kwi 2018 Temat postu: asadd |
|
-Luisa powiedziala, ze ulaskawienie zawdzieczam w duzej mierze jemu.
-Istotnie. Potrzebuje dobrej prasy, a ty byles cena, jaka musial zaplacic.
-No tak. A jak...jak sie miewa Frenin?
-Dobrze. Jest w Solariy. - Jako korespondent?
-Mieszka tam.
-W Solariy? Co tam sie dzieje?
-Jak zawsze. Studenci, targi bydla, wszyscy w lozkach przed dziewiata. Jest dostawca zboza. Slyszalem, ze niezle mu sie wiedzie. Wyjechal z Krasnoy w kilka tygodni po tym, jak sie dowiedzielismy, ze cie aresztowano. - Itale nadal nic nie rozumial. - Stchorzyl - powiedzial lagodnie Brelavay.
Brelavay, Frenin i Itale byli przyjaciolmi na dlugo przedtem, nim zaczeli myslec o przyjezdzie do stolicy, i to wlasnie Frenin ich tu sprowadzil, Frenin, ktory dawno temu powiedzial w zalanym slonecznym blaskiem parku, nad blekitna Molsena: - Mysle o Krasnoy...
Dla Brelavaya byla to prawie zapomniana juz przykrosc, dla Itale cios. Nie potrafil pozbyc sie przekonania, ze cierpienie, kapitulacja przed zlem, chociaz w zaden sposob nie mogl tego uniknac, uczynily z niego przyczyne zla. To przez niego Frenin zrezygnowal. Siedzial w milczeniu przez chwile swiadomie i z bolem przyjmujac te odpowiedzialnosc, a potem zwazyl w rece pekniety kalamarz, ktory stal na stole, i w koncu sie odezwal:
-Tomas, czy... czy wiesz cokolwiek o Isaberze?
-Nie ma po nim zadnego sladu. Nic. Od poczatku konsekwentnie zaprzeczali, ze byl u sw. Lazarza, i twierdzili, ze zostal zwolniony z nakazem opuszczenia prowincji. Poza tym nie wiemy nic.
Zyl w wiezieniu dwa lata ze swiadomoscia smierci chlopaka. Dopiero kiedy odebrano mu nadzieje, poznal, ile jej skrycie zywil, ze kiedy wyjdzie, odkryje, iz to byl blad, okrutny zart, jego wlasny koszmar, a Isaber zyje.
Czul sie odpowiedzialny za jego smierc.
Brelavay o nic go nie pytal, widzac, ze jest strapiony, i zakladajac, ze wie nawet mniej od nich o losach chlopaka. Sangiusto wstal, przeciagnal sie i powiedzial po angielsku:
-"Ku swiezym polom i nowym pastwiskom..." Nic nie jadlem.
-Chodzcie, powiedzialem Givanowi, ze spotkam sie z nim o pierwszej w Illyrice - rzekl Brelavay z ulga zmieniajac pechowy temat.
Givan Karantay sie nie zmienil. Byl ciemny i cieply, niczym przysypany popiolem zar. Siedzieli dwie godziny rozmawiajac przy kawie. Podeszlo do nich kilku mlodziencow proszac o przedstawienie ich panu Sorde. Itale uscisnal im rece i nie wdawal sie w dlugie rozmowy. Odeszli pokornie.
-Jestes ich bohaterem, ich Valtura, moj drogi - rzekl Karantay.
-Boze bron!
-Rzeczywiscie Boze bron - powiedzial Brelavay. - Valtura nie zyje. Zmarl w Spielbergu w dwudziestym osmym.
-Gdzie teraz jest Silvio Pellico, ktory znal Byrona - powiedzial swoim spokojnym glosem Sangiusto. - W wiezieniu Spielberg musi byc dobre towarzystwo. - Teraz Itale juz wiedzial, dlaczego Sangiusto patrzy na niego, jakby miedzy nimi istniala jakas wiez. Otoz istniala. Sangiusto spedzil jako wiezien polityczny trzy lata w wiezieniu Piombi w Wenecji. Brelavay, Karantay, inni mlodzi chcieli sie czegos dowiedziec o jego odsiadce, lecz nie smieli pytac. Sangiusto nie chcial sie dowiedziec, nie musial pytac. Ten cudzoziemiec i wygnaniec byl krajanem Itale.
Czasami zdarzaly sie sprzeczki na temat Stefana Oragona i podczas jednej z nich Sangiusto powiedzial:
-Ale on jest zawodowcem, prawda? A wy jestescie amatorami, ja tez. Zamachy stanu sa przeprowadzane pedicure ursynów
przez zawodowcow. Oni zwyciezaja. Amatorzy robia rewolucje.
-I ponosza kleski? - spytal Brelavay.
-Oczywiscie! |
|